Ostatnie ciepłe dni w tym roku.
Postanowiłyśmy z córką pójść do parku. Ona - bo chciała się pobawić na świeżym powietrzu, ja - bo myślałam o zdjęciach pełnych kolorów.
Ciekawa sprawa. Kiedy robię zdjęcia moim małym klientom, nigdy nie słyszę "nie". Przychodzą z rodzicami lub ja jadę ich odwiedzić, i zawsze są przygotowani na spotkanie z fotografem. Chwilę poświęcam zawsze na rozmowę z modelem albo modelką, by trochę ich ośmielić i zrobić z sesji zabawę. Dzieci mają tendencję do pozowania i robienia min. Lubią zobaczyć się na ekranie aparatu.
Moja córka mieszka z fotografem na co dzień. Aparat jest naszym towarzyszem podczas spacerów, wizyt w palmiarni czy muzeum. Często widuje się na ekranie komputera, a wydrukowane odbitki szybko lądują na ścianach. Trochę to musi być przytłaczające.
Gdy wyjęłam aparat z torby Matylda patrzyła na mnie podejrzliwie. Rozmawiałyśmy o robieniu zdjęć w parku, ale wyraźnie nie podobał jej się pomysł dzielenia mamy z aparatem. Zawsze pytam ją czy mogę jej zrobić zdjęcia. Tym razem ciągłe mówiła "nie". To był dzień zabaw, a nie dzień fotografowania. Dałam za wygraną i na spokojnie zajęłyśmy się zbieraniem kasztanów, szyszek, oglądaniem psa tarzającego się w błocie. Na placu zabaw Matylda najbardziej lubi drabinki. Podeszła do mnie i zapytała: Zrobisz mi zdjęcia kiedy się spinam? Jasne.