Przed wakacyjnym wyjazdem lubię zrobić porządek w domu. Przyjemnie jest wrócić i po podróży położyć się w czystej pościeli wypiwszy najpierw kawę z ulubionego kubka. Widać nie jestem prawdziwym podróżnikiem. Ci wjeżdżając podobno nie wiedzą czy wrócą. Planują tylko turyści.
Pomimo planowania zdarzają się jednak i niespodzianki. Na przykład kremowy serek, który został w lodówce. Nie wiem dlaczego. Naturalny, bez konserwantów. Gdy otwierałam go po dwutygodniowej nieobecności, w pierwszej chwili chciałam go wyrzucić, ale potem bardzo mnie zaciekawił. Te kolory! Ten subtelny, zielony meszek! Rośliny mają tę cudowną właściwość, że niezależnie od warunków pozostają niezłomne. Nie mogłam tego zmarnować.
Powstaje więc seria zdjęć jedzenia, które nie nadaje się już do spożycia. Resztek kuchennych, zostawionych dań, niedojedzonych warzyw i owoców. Jedzenie niepotrzebnego.
Ludzi zaczynających przygodę z fotografią kulinarną i klientów fotografów często zaskakuje, że jedzenia po sesji się nie zjada. Wydawałoby się, że taka praca to niekończąca się uczta. Ale to mylne wrażenie. Po godzinach świecenia gorącymi lampami, kropienia wodą i olejami roślinnymi, przekładania składników palcami i szczypcami niestety, ale nie jest już ono smaczne. Może być nawet niebezpieczne. Może być jednak też nadal piękne.