środa, 15 listopada 2017

Wspomnienie lata









Zdjęcia zrobione na Rynku w Katowicach.

Telefon komórkowy to aparat który jest zawsze pod ręką.

poniedziałek, 30 października 2017

Babie lato







Ostatnie ciepłe dni w tym roku.

Postanowiłyśmy z córką pójść do parku. Ona - bo chciała się pobawić na świeżym powietrzu, ja - bo myślałam o zdjęciach pełnych kolorów.

Ciekawa sprawa. Kiedy robię zdjęcia moim małym klientom, nigdy nie słyszę "nie". Przychodzą z rodzicami lub ja jadę ich odwiedzić, i zawsze są przygotowani na spotkanie z fotografem. Chwilę poświęcam zawsze na rozmowę z modelem albo modelką, by trochę ich ośmielić i zrobić z sesji zabawę. Dzieci mają tendencję do pozowania i robienia min. Lubią zobaczyć się na ekranie aparatu.

Moja córka mieszka z fotografem na co dzień. Aparat jest naszym towarzyszem podczas spacerów, wizyt w palmiarni czy muzeum. Często widuje się na ekranie komputera, a wydrukowane odbitki szybko lądują na ścianach. Trochę to musi być przytłaczające.

Gdy wyjęłam aparat z torby Matylda patrzyła na mnie podejrzliwie. Rozmawiałyśmy o robieniu zdjęć w parku, ale wyraźnie nie podobał jej się pomysł dzielenia mamy z aparatem. Zawsze pytam ją czy mogę jej zrobić zdjęcia. Tym razem ciągłe mówiła "nie". To był dzień zabaw, a nie dzień fotografowania. Dałam za wygraną i na spokojnie zajęłyśmy się zbieraniem kasztanów, szyszek, oglądaniem psa tarzającego się w błocie. Na placu zabaw Matylda najbardziej lubi drabinki. Podeszła do mnie i zapytała: Zrobisz mi zdjęcia kiedy się spinam? Jasne.

poniedziałek, 18 września 2017

Powodując zmiany







Pleśń to w większości tak naprawdę nie roślina, ale grzyb. Choć mają piękne nazwy jak kropidlaki czy pędzlaki i nawet są odmiany pleśni szlachetnych (to te służące do produkcji serów czy leków) to mają właściwości mutagenne, a więc powodujące rakowacenie.

Swoją drogą słowo mutagenny jest bardzo ciekawe. Znaczy "powodujący zmiany".

czwartek, 14 września 2017

Kiedyś to było pyszne



Przed wakacyjnym wyjazdem lubię zrobić porządek w domu. Przyjemnie jest wrócić i po podróży położyć się w czystej pościeli wypiwszy najpierw kawę z ulubionego kubka. Widać nie jestem prawdziwym podróżnikiem. Ci wjeżdżając podobno nie wiedzą czy wrócą. Planują tylko turyści.

Pomimo planowania zdarzają się jednak i niespodzianki. Na przykład kremowy serek, który został w lodówce. Nie wiem dlaczego. Naturalny, bez konserwantów. Gdy otwierałam go po dwutygodniowej nieobecności, w pierwszej chwili chciałam go wyrzucić, ale potem bardzo mnie zaciekawił. Te kolory! Ten subtelny, zielony meszek! Rośliny mają tę cudowną właściwość, że niezależnie od warunków pozostają niezłomne. Nie mogłam tego zmarnować.

Powstaje więc seria zdjęć jedzenia, które nie nadaje się już do spożycia. Resztek kuchennych, zostawionych dań, niedojedzonych warzyw i owoców. Jedzenie niepotrzebnego.

Ludzi zaczynających przygodę z fotografią kulinarną i klientów fotografów często zaskakuje, że jedzenia po sesji się nie zjada. Wydawałoby się, że taka praca to niekończąca się uczta. Ale to mylne wrażenie. Po godzinach świecenia gorącymi lampami, kropienia wodą i olejami roślinnymi, przekładania składników palcami i szczypcami niestety, ale nie jest już ono smaczne. Może być nawet niebezpieczne. Może być jednak też nadal piękne.